Rozdział z dedykiem dla La Fin De La Vie!
Za pisanie tak świetnego Dramione!
- Najpierw może opowiedz mi o swojej sytuacji finansowej. - zaczął neutralnym tonem.
- Nie martw się, Malfoy, zapłacę ci. - odpowiedziałam.
- Granger, tu nie chodzi o pieniądze dla mnie. Trzeba odhaczyć wszystkie możliwe opcje. W tym też kradzież dziecka dla okupu.
- Nie, to na pewno nie była kradzież dla okupu. Mam już nawet pewną teorię, co do tego, kto mógł ukraść Chloe.
- W takim razie powiedz, czego ode mnie oczekujesz? Masz już sprawcę i pewnie też wiesz, dlaczego ukradł twoje dziecko. Więc nie rozumiem, dlaczego przychodzisz z tym do mnie.
- Ponieważ ten, który ukradł mi dziecko też jest aurorem, a w dodatku nie wiem, gdzie on mieszka.
- Czyli to on?
- Tak, to on, ale pomogła mu w tym kobieta. Znasz ją.
- Kto...?
- Bea. - wtrąciła Pansy.
- Ta mała blondynka, która zawsze łaziła za Astorią? - zapytał jej.
- Tak, to ona.
- Dlaczego uważasz, że to Bea ją zabrała? Przecież to mógłby być każdy. - tym razem zwrócił się do mnie.
- Malfoy, ja wiem, że ty wierzysz w to, iż Węże wcale nie są takie złe, ale ona byłaby do tego zdolna. Znałeś ją w ogóle?
- Trochę. - odpowiedział, wykonując dziwny ruch dłonią.
- No właśnie.
- Ale nie odpowiedziałaś mi: dlaczego uważasz, że to zrobiła Bea?
- Bo jako jedyna wiedziała, kiedy mnie nie ma i w dodatku jest opiekunką Chloe, a raczej była.
- A skąd wiesz, że ktoś nie zabrał również Bei i dlatego nie odbiera telefonów? Bo nie odbiera, prawda?
- Oh, ty myślisz zupełnie jak Ginny. Ona też twierdziła, że Ron nie brał w tym udziału, ale jak jej wytłumaczyłam...
- Chwila! Porównujesz mnie do młodej Weasleyówny? - przerwał mi.
- Tak. Jesteście nawet do siebie podobni.
- Nigdy więcej tak nie gadaj. - syknął, mierząc mnie nienawistnym spojrzeniem. - Ej, ty powiedziałaś, że Ron Weasley brał w tym udział?
- Tak, myślę, że to właśnie on porwał małą.
- Weasley miałby kogoś porwać? - prychnął. - Może i dostał się na aurora, ale to nie znaczy, że umiałby coś takiego zrobić.
- Ronald jest inteligentnym człowiekiem, tak samo jak Bea, więc nie rozumiem, dlaczego nie chcesz mi uwierzyć.
- OK. Powiedzmy, że to Weasley porwał twoją córką, ale dlaczego miałby to robić? - spojrzałam błagalnym wzrokiem na Pansy.
- Musisz mu powiedzieć, wszystko. Inaczej będziemy stać w miejscu. - powiedziała Pan.
- Dobra, a więc Ron... on jest ojcem Chloe. - powiedziałam i schowałam twarz w dłoniach, by ukryć rumieńce. Dlaczego się rumieniłam?
- Granger, to takie straszne, że Weasley jest ojcem twojego dziecka? Bez przesady, ja od zawsze wiedziałem, że to on ci spłodzi jakiegoś bachora. Ale nadal nic z tego nie rozumiem. Skoro to on jest ojcem, to dlaczego miałby porywać własne dziecko?
- Bo ja... jakby to powiedzieć... uciekłam? Tak, to chyba odpowiednie słowo. Jak byłam w trzecim miesiącu ciąży, wyjechałam do mojego rodzinnego domu i mieszkam tam do dziś, a Ron kompletnie nic nie wiedział.
- Dlaczego wyjechałaś?
- Bo chodziłam wtedy jeszcze do Hogwartu. Pewnie nie zastanawiało cię, dlaczego największa kujonica zniknęła przed ukończeniem pierwszego semestru?
- Nie, szczerze mówiąc nie interesowało mnie to w najmniejszym stopniu.
- No więc już wiesz. Pomożesz mi wreszcie odnaleźć córkę?
- Jeszcze nie. Nadal nie wiem, dlaczego wyjechałaś. Przecież to, że byłaś w ciąży to nic nadzwyczajnego. - spojrzałam na niego jak na idiotę. Czy on myśli, że dziecko to tylko taki bonus? Że każda kobieta przechodzi przez ten okres spokojnie i wcale nie ma bólów kręgosłupa i nóg? Że poród to tylko takie chop-siup i wyjście dziecka z brzucha?
- Człowieku, to był ostatni rok szkoły. Mnóstwo ludzi wytykających mnie palcami. Myślisz, że bym to wytrzymała? I w dodatku nie mogłabym wychowywać dziecka, gdyby się urodziło przed końcem roku szkolnego.
- To czemu się nie zabezpieczyliście?
- Zabijcie mnie, bo zaraz nie wytrzymam. - mruknęłam i uderzyłam czołem w blat biurka.
- Granger, ty się dobrze czujesz? - zapytał, szturchając palcem moją - wciąż leżącą - głowę.
- Nie, czuję się okropnie. Po co w ogóle tu przyszłam? - zapytałam samą siebie i wyprostowałam się na krześle, wreszcie na niego patrząc. - Zresztą co cię obchodzi moje życie intymne? Była zwykła wpadka i już.
- OK. To może powiesz mi, czemu Weasley nie wiedział, gdzie jesteś, skoro był ojcem tego dziecka?
- Bo on jej nie chciał. Kazał mi ją usunąć. Teraz wiesz, zadowolony?
- Jak najbardziej. I zauważ, że wreszcie ruszyliśmy do przodu. To teraz przejdźmy do sedna sprawy, czyli: gdzie Weasley mógł się podziać? - wstał z krzesła i podszedł do szafy po drugiej stronie pokoju. Zdjął z niej grubą teczkę, z wielką literą "W" i zaczął ją przeglądać. - Weasley, Weasley... - mruczał pod nosem. - O, jest!
Z powrotem usiadł za biurkiem i wyciągnął czystą kartkę z wysuwanej szuflady. Coś na niej naskrobał i wyciągnął przed siebie, drugą ręką chowając pióro i kałamarz do szuflady. Wzięłam od niego kartkę i przeczytałam czyjś adres.
- To adres Rona?
- Nie, świętego Mikołaja. - burknął, zamykając szufladę na klucz. - Granger, masz mózg w ogóle? Czy przez to, że nie ukończyłaś szkoły kompletnie ci się stopił? Tak swoją drogą, to gdzie ty teraz pracujesz?
- To ty nie wiesz?
- Nie, dlaczego miałbym wiedzieć?
- Myślałam, że Pansy ci powiedziała. - wzruszyłam ramionami.
- To gdzie pracujesz?
- Tam gdzie Pans.
- Czyli w... wiesz... burdelu? - zapytał, a ja pokiwałam głową. Jego mina była bezcenna. Aż chciałam zadzwonić po Colina. - Szczerze? Myślałem, że nawet, jak sobie nie poradzisz w magicznym świecie, to u mugoli się coś dla ciebie znajdzie, a tu taka niespodzianka. Nie chodzi mi oczywiście o to, że burdel to najgorsza praca na świecie, czy coś... - zaczął się tłumaczyć przed Pansy.
- Spoko, Dracze, ja też uważam, że praca tam jest najgorsza na świecie.
- A skoro mowa o mugolach, to u nich trzeba zdać maturę nawet jak się chce zostać zwykłą sprzątaczką. - powiedziałam według tego, co na ulicy słyszałam.
- Matura to takie egzaminy końcowe, prawda? - zapytał, a ja skinęłam głową. - Głupio tak. Filch, na przykład, nie musiał nic zdawać, żeby u nas sprzątać.
- Tak, bo Filch jest pomiędzy światem mugoli, a magicznym światem, więc do innej roboty się nie nadawał. - powiedziała Pansy.
- Tak, to my może już pójdziemy. - powiedziałam i wstałam, kierując się do drzwi. Pansy poszła w moje ślady. - Cześć, Malfoy.
- Do zobaczenia, Granger. - znów powrócił do papierkowej roboty, a ja wyszłam, o mało nie potykając się o sekretarkę Dracona, która przechodziła właśnie do swojego biurka.
- Przepraszam.
- Następnym razem uważaj jak chodzisz. - powiedziała wściekła i poprawiła okulary. O co mogło jej chodzić? Przecież to nie moja wina, że postanowiła wrócić z toalety akurat wtedy, gdy ja wychodziłam od Malfoy'a.
- I jak? - zapytała Ginny, podchodząc do nas.
- Mam. - powiedziałam i pomachałam jej przed twarzą kartką od Dracona.
- Jejku, to super, wreszcie zobaczę jak mieszka Ron. - powiedziała i wyrwała mi kartkę z ręki, wczytując się w nią dokładnie. - Ale ten Malfoy dziwnie pisze. - powiedziała cicho, a mi się zdawało, że od strony sekretarki ktoś prychnął.
- To co, idziemy? - zapytałam i skierowałam się w stronę windy. - Do zobaczenia! - krzyknęłam w stronę sekretarki, gdy wszystkie byłyśmy już w windzie i czekałyśmy, aż wreszcie łaskawie ruszy. Nawet nie podniosła głowy. Dziwna jakaś.
I wreszcie jest kolejny rozdział!
Pewnie nie mogliście się docze-
kać, zupełnie jak ja, co? xD
Po prostu miałam mały brak we-
ny co do tego opowiadania, bo
na drugiego bloga pomysły mi się
nie kończą i ciągle chcę tam pisać
coś więcej. Do innych autorów, pi-
szących dwa lub więcej blogów: też
tak macie? Jeśli tak, to tak jest tylko
na początku, co nie? Błagam, napisz-
cie, że tak. •-•
Zapraszam do komentowania!
xoxo
Sakura
Dziękuje za dedykacje, zrobiło mi się bardzo miło :)
OdpowiedzUsuńCo do rozdział jest całkiem niezły i co najlepsze, jest w nim dużo Dracona :) Już nie mogę się doczekać kolejnej notki :D
http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
I jest Dracze :3
OdpowiedzUsuńZaskakuje mnie z jaką łatwością piszesz ;O To wygląda tak jakbyś zrobiła pstryk i masz rozdział. Tak jak zawsze czekam na nn. Tak, mój komentarz tak bardzo dużo wniósł w Twoje życie xD
Aroosa Ens Black
W końcu Draco ciaszę się że wreszcie wprowadziłaś go do tej powieści. Masz fajny styl pisania więc łatwo i szybko czyta się tego bloga pozdrawiam i życzę weny
OdpowiedzUsuńHej.:)
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny. Fajnie, że w końcu wprowadziłaś postać Draco.:D Nie będę cię chwalić za styl pisania, bo dziewczyny przede mną to zrobiły.:D Ja się z nimi zgadzam w 100 %. Nie mogę zrozumieć, dlaczego Ron zabrał dziecko, którym się nie interesował, przecież to jest chamskie.
Czekam na kolejny rozdział, mam nadzieję, że dodasz szybko.:)
Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
dramione-badz-moja-nadzieja.blogspot.com
PS. Dzięki za info.:D mam nadzieję, że już nie zapomnisz o mnie.:D
Eej.
OdpowiedzUsuńPoinformowałaś mnie, że nie masz weny, ok. Ale nie poinformowałaś, że wena wróciła. Wchodzę sobie z ciekawości na twojego bloga. Patrzę, a tu trzy rozdziały ominięte. :((
Tak nie można...
Ale rozdział świetny, uwielbiam Malfoya
A w poprzednim rozdziale tekst " Też byś miał pustki w głowie, gdyby ci dziecko ukradli! " to mnie rozwalił :D
Czekam na next
Kurcze, czuję niedosyt ;-;
OdpowiedzUsuńDobrze że zaraz 2014, może nie będę długo czekać na rozdział ?
Wierzę, że faktycznie to Ron zabrał Chole. Tylko jak to się dalej potoczy ?
Pozdrawiam,
Mad.
Wow()
OdpowiedzUsuń