sobota, 8 lutego 2014

Rozdział 10.

Rozdział z dedykiem dla trzech bardzo ważnych dla mnie osób:
° dla kochanej Manami, która straciła wenę do jednego z opowiadań - żebyś się nie poddawała~!
° dla biednej Aroosy, która musi ze mną pisać opowiadanie.. Niestety dowiedziała się na własnej skórze, jak bardzo jestem leniwa - musisz podawać mi dokładne terminy publikowania i podawać je czytelnikom, bo inaczej będzie trzeba dłuuugo czekać~! xd
° oraz dla mojej Tajgi, która... gra ze mną w imvu i... w sumie nawet tego nie czyta... ale za to świetnie rysuje - pracuj nad talentem, może kiedyś Ci się przydać~! xP

Em... powinnam jeszcze chyba wspomnieć, że to co w nawiasach, to moje "dopiski" i nie musicie tego czytać xD

 Gdy byłam już w pokoju, położyłam się z powrotem, choć nie mogłam zasnąć. To naprawdę straszne, gdy przyłapujesz najlepszego przyjaciela na czymś "takim". Biedna Ginny i jej złudne nadzieje. Chciałabym powiedzieć jej prawdę, jak bardzo tego w tamtej chwili pragnęłam. Ale przecież to by jej złamało serce, Harry sam musiał się przyznać.

 Swoją drogą, ciekawe, jak się z tym czuje Didier. Będę musiała go zapytać - jak to jest być kimś, kto rozwala cudzy związek. Może nie tak do końca związek, ale bardzo silne relacje, jakie łączyły Ginny i Harry'ego. A może to tylko Gin kochała go tak prawdziwie? Może Potter wyjechał, bo Ruda była zbyt nachalna? Nie, przecież sam mówił, że wyjechał z powodu sławy, reporterów, to wszystko go przerastało. Wiem o tym. Harry nie kłamał.

 - Wstawaj, Miona. - Ginny potrząsnęła moim ramieniem od tyłu.

 - Nie śpię, Gin. - starałam się, by mój głos brzmiał, jakbym dopiero co wstała.

 - O której wstałaś? - zapytała, stając zaraz przede mną z rękami opartymi na biodrach. Zaczynała coraz bardziej przypominać panią Weasley.

 - Wiesz, że w tej pozie przypominasz swoją matkę? - zapytałam, przekręcając się na plecy.

 - Nieważne. - machnęła ręką i zerwała ze mnie kołdrę. - Pora wstawać!

 - Już wstaję. - westchnęłam, wstając. Machnęłam różdżką i byłam gotowa.

 - Chodź szybko, chcę obudzić Harry'ego. - uśmiechnęła się zadziornie.

 - Harry chyba już nie śpi, słyszałam, jak się kłócili z Didierem.

 - To dlatego tak wcześnie wstałaś? Biedactwo moje, wybudzili cię? - zapytała smutnym głosem. Jednak wiedziałam, że załamała się nie z powodu mnie, a z powodu zniszczenia jej "niespodzianki". W sumie to chyba nawet lepiej, że nici wyszły z tej jej pobudki. Ciekawa jestem, jakby zareagowała, gdyby zobaczyła Pottera z Didierem w jednym łóżku. To by dopiero była "niespodzianka".

 Na dół zeszłyśmy w ciszy. Ginny była wyraźnie przygaszona. Aż tak bardzo chciała zobaczyć śpiącego Harry'ego? No w sumie... nie widzieli się dwa lata, to chyba normalne.

 - Cześć, Didier. Gdzie Harry? - zapytała Ginny, gdy weszłyśmy do kuchni. Ja jedynie skinęłam głową i usiadłam do stołu.

 - Poszedł do łazienki. Co zjecie? - zapytał Didier, szczerząc się od ucha do ucha.

 - Śniadanie. - mruknęłam, bawiąc się pomarańczą.

 - Tyle to już wiem. - odparł Francuz, wciąż jednak zadowolony. Już ja wiem, z czego się cieszysz.

 - A co macie? - zapytała Ginny, siadając obok mnie.

 - Hm... - Didier zajrzał do lodówki. - Parówki (dlaczego dziwnie mi się to skojarzyło? - dop.aut.), ser, szynka, pieczarki... o, właśnie, mogę zapiekanki zrobić.

 - A umiesz? - Ginny była wyraźnie zdziwiona.

 - Tak. - zaśmiał się. - Francuzi potrafią przyrządzać też normalne potrawy. Jeśli zapiekanki można uznać za "potrawę". - powiedział cicho.

 - A-aha... - mruknęła.

 - To chcecie zapiekanki?

 - Nie, raczej nie. Ja bym prosiła omlet. - uśmiechnęła się uroczo. - O, Harry, cześć! - krzyknęła, rzucając się Harry'emu na szyję. A ponieważ się tego nie spodziewał, zachwiał się kilka kroków w tył, łapiąc Ginny za biodra.

 - Tak, mi też miło cię widzieć, Gin, ale nie musisz mnie już tak ściskać. - wydusił, próbując ją od siebie odkleić. - Przecież wczoraj się widzieliśmy.

 - Ale nie zdążyliśmy nadrobić zaległości. Przejdziesz się jutro ze mną i z Mioną do teatru? Jutrzejsze przedstawienie powinno być ciekawe. Możesz wziąć też Didiera. - Harry wyraźnie się wahał, ale po usłyszeniu ostatniego zdania, zgodził się. Dziwne, co (czujecie ten sarkazm? ;-;" - dop.aut.)?

 - Czemu mnie w to wciągasz? - zapytałam, podnosząc wzrok na Rudą.

 - Nie wciągam, przecież uzgodniłyśmy to wczoraj wieczorem. - jej wzrok mówił sam za siebie (wyobraźcie sobie teraz własnego opiekuna, próbującego nakłonić Was przy kimś do czegoś, czego nie chcecie. Wy wtedy taki "face palm" haha - dop.aut.).

 Westchnęłam i przyjęłam od Didiera śniadanie z cichym "dzięki".

 - To na co idziemy? - zapytał Didier, gdy wszyscy już się najedli, a Harry magią umył talerze i odstawił je do szafek.

 - Na... amatorską inscenizację Romea i Julii. - powiedziała uprzejmie Gin. - Zapewne już to znacie, ale pójść nie zaszkodzi. Diana będzie w tym grać. Zawsze chciała zostać aktorką.

 - Diana aktorką? Ciekawie. - powiedziałam cicho, wstając od stołu. - Chyba musimy już iść.

 - Czemu? - zapytała zawiedziona.

 - Bo muszę iść do Malfoya. - odpowiedziałam, kierując się do drzwi. Im szybciej stąd wyjdę, tym lepiej.

 - Aa, no tak. - Ginny wstała. - To spotkajmy się o szesnastej przed moją restauracją. Wiecie gdzie to, prawda? - Harry kiwnął głową w geście potwierdzenia. Obaj z Didierem wstali z miejsc i wraz z Rudą przeszli do przedpokoju, gdzie czekałam ja. - To do zobaczenia jutro. - powiedziała Ginny, przytulając najpierw Didiera, a potem trochę dłużej Harry'ego.

 - Do zobaczenia. - uśmiechnęłam się, odrobinę sztucznie i przytuliłam Didiera, a później Harry'ego.

 - Powiedzcie jej prawdę. - powiedziałam mu cicho na ucho. - Załamie się, ale lepiej niech wie, a nie później jeszcze bardziej rozpacza.

 Harry chyba zrozumiał, o co chodzi, bo dyskretnie złapał Didiera za rękę i uśmiechnął się do Ginny. Byli tak blisko siebie, że Ruda - na całe szczęście - tego nie zauważyła. Tym jednym gestem ukazał mi, czego się obawiał.* Gin nie mogła się dowiedzieć. A Harry i Didier musieli być bardziej czujni.

*
 - Muszę iść do pracy, Mionka, wybacz. - powiedziała Gin, gdy spojrzała na zegar.

 - W porządku, Malfoy i tak nie dzwonił, po prostu muszę jeszcze coś załatwić. To mówisz, że mogłabym pracować w twojej restauracji?

 - Tak. - uśmiechnęła się szeroko. - Jednak odejdziesz?

 - Postaram się. Pansy i Tracey pójdą ze mną, może mi jakoś pomogą. - powiedziałam, wyciągając telefon.

 - OK, to cześć. Spotkamy się później?

 - Tak, zadzwonię do ciebie. - uśmiechnęłam się, a Ginny się deportowała.

*
 - Nie. - tak brzmiała odpowiedź szefa na moje wypowiedzenie.

 - Jak to nie? - zapytała Pansy z wyrzutem.

 - Nie wtrącaj się, Parkinson. W ogóle, po coście tu z nią przylazły?

 - Chcemy wspomóc Mionę. Musi jej pan pozwolić odejść. - stwierdziła stanowczo Tracey.

 - A to dlaczego niby?

 - Bo takie jest prawo!

 - Granger, języka w gębie zapomniałaś?

 - Nie, panie Hepburn.

 - Jak oficjalnie. - uśmiechnął się perfidnie. - Powinnyście brać z niej przykład. Nawet, gdy chce odejść, wciąż wie, jak się zachować.

 - Dlaczego nie? - zapytałam po chwili ciszy.

 - Jesteś mi potrzebna, klienci cię uwielbiają. - westchnął. - Zdania nie zmienię. Koniec, kropka. - warknął po dłuższej wymianie zdań. Po jego krótkiej, acz dosadnej odpowiedzi, wyszłyśmy. Odechciało mi się wtedy wszystkiego. I jak na złość rozdzwonił się telefon.

 - Halo? - warknęłam do słuchawki.

 - Granger, nie unoś się tak z łaski swojej. - irytujący głos Malfoya przywrócił mnie do rzeczywistości. - Człowiek dzwoni z pomocą, a ty mu się do słuchawki wydzierasz. Ładnie to tak?

 - Gadaj czego chcesz, bo nie mam ochoty na słowne igraszki.

 - Gryffonka coś nie w sosie. - uśmiechnął się złośliwie, czego nie mogłam zobaczyć. - W każdym razie, dzwonię, żeby cię powiadomić, że wysłałem już do Weasley'a odpowiednie papiery. Sprawa w sądzie odbędzie się za mniej więcej dwa tygodnie. Przygotuj się psychicznie.

 - Mniej czy więcej te dwa tygodnie?

 - Raczej mniej. - odpowiedział po chwili, rozłączając się.

 Za niedługo znów odzyskam Chloe.

______________________
*dla mniej lub bardziej świadomych - Harry obawiał się odrzucenia Ginny. Chciał się z nią nadal przyjaźnić.

=^^=
No to tak.. Na początku, to powinnam chyba poinformować, dlaczego brak bonusu. Otóż za krótko znacie się z moim naj-naj-najulubieńszym paringiem z tego opowiadania. Skoro bonus o Harrym i Didierze jest meeeega długi (nie martwcie się, podzielę go na jakieś 3 części, ale wyślę wszystko razem.. właściwie to tylko rozdzielę te części takimi wielkimi cyframi, na pewno zauważycie, jak już zaczniecie czytać, więc jak będziecie chcieli dokończyć w innym czasie czytać, to żeby nie było, że jestę taka zła i każę Wam wszystko na raz, bo inaczej się nie połapiecie, gdzie skończyliście XD - jeśli ktokolwiek cokolwiek z tego zrozumiał, powo ;-;"), to mógłby to być również i spoiler, gdyż nie wszystko dzieje się we Francji (pierwsza część będzie we Francji, dokładniej - Paryżu, druga w podróży do domu, nie będę tłumaczyć, dlaczego się po prostu nie teleportują, dowiecie się przy czytaniu, a trzecia będzie w Londynie, trochę dalej, niż tam, gdzie przyłapała ich Mionka). Dlatego też postanowiłam, iż trochę dłużej przytrzymam ten bonus na moim kochanym dysku, a dopiero, gdy sama Mionka dowie się odrobinę więcej o tajemniczej relacji, opublikuję go również i dla Was.

ło, to się rozpisałam.. x.x
Liczę na komentarze~!

xoxo
Sakura

PS Przepraszam, że tak późno, ale miałam tak trochę mało czasu na pisanie xd