sobota, 7 września 2013

Rozdział 2.

 Obudził mnie dźwięk telefonu. Dzwoniła pani Amber. Powiedziała, że muszę odebrać Chloe, bo będą zamykać. Ubrałam spódnicę i rajstopy, rzucone przed kilkoma godzinami koło łóżka. Wzięłam jeszcze z korytarza torebkę i marynarkę, i ruszyłam w stronę samochodu. Znów się spóźniłam. Będę musiała nastawić sobie budzik. Zawsze tak jest, po pracy zasypiam i budzi mnie dopiero dźwięk telefonu, a do końca cuci głos kogoś z przedszkola. Nigdy nie nastawiam budzika, zawsze o tym zapominam.
 Dojechałam do przedszkola i odebrałam małą. Jak zwykle czekała na mnie przed bramą, z panią Amber. Podziękowałam jej. W wakacje zawsze zostaje pani Amber, w roku szkolnym jest różnie.
 Chloe znów siedzi cicho z tyłu, nie odzywa się. Z lusterka widzę, że patrzy za szybę. Przy mnie jest tylko obojętna i nieobecna. Tak dawno nie słyszałam jej głosu, jej śmiechu. Ona może mówić. I mówi, ale nie przy mnie.
 Pojechałyśmy razem do jakiejś restauracji, niedaleko naszego domu. Nigdy nie umiałam gotować tak dobrze jak Ginny, więc często jadamy na mieście. Zamówiłam nam zupę dnia. Nigdy nie wiem, co wybrać, więc zawsze biorę w ciemno.
 Ciepła zupa pomidorowa, będzie idealnym dodatkiem do tego dnia. Pomiędzy mną, a małą zawsze jest napięta atmosfera. Ona się rozluźnia tylko przy dzieciach i bliżej zaprzyjaźnionych dorosłych, przy mnie zawsze jest spięta. Nie wiem, dlaczego.
 Wróciłyśmy do domu przywitane szczekaniem psów. Ona i tak ich nie słyszy... Poszłam do kuchni zrobić herbatę. Na blacie leżał liścik od Marie. Tylko ona pisze wszystko na kolorowych kartkach wyrwanych z notesiku. Napisała, że nie może się opiekować małą i mam do niej zadzwonić, kiedy będę w domu, by mogła mi oddać klucze. Zadzwoniłam od razu po przeczytaniu. Powiedziała, że będzie za pięć minut. Ja w tym czasie zrobię ogłoszenia, w końcu dzisiaj znów idę do pracy.
 - Dzień dobry. - przywitała się Marie.
 - Dzień dobry. - odpowiedziałam jej.
 - Pewnie zastanawia się pani, dlaczego nie mogę się już opiekować Chloe?
 - Tak.
 - Muszę się uczyć i rodzice zabronili mi tu przychodzić, bym mogła odpocząć przed czekającym mnie nowym rokiem szkolnym.
 - Ah tak, to zrozumiałe. - szczerze mówiąc nic tu nie jest zrozumiałe. Przecież Marie w zeszłym roku normalnie uczęszczała do szkoły i jednocześnie opiekowała się małą, co prawda to była końcówka roku, ale jednak szkoła była.
 - Proszę, klucze. - Marie wystawiła rękę z kluczami, wzięłam je. - Do widzenia.
 - Tak, do widzenia. - powiedziałam. Marie ruszyła do furtki. - Marie, zaczekaj chwilę!
 - Tak? - odwróciła się.
 - Mogłabyś rozwiesić te ogłoszenia, gdy będzie gdzieś wolne miejsce?
 - Tak. - podeszłam do niej i wręczyłam cienki plik kartek. Marie wzięła kartki i otworzyła furtkę. Pomachała do Chloe stojącej w drzwiach i odeszła. Nawet nie zauważyłam, że mała tu przyszła. Wróciłam do środka i zamknęłam drzwi. Woda się już zagotowała. Poszłam do kuchni i wlałam wrzącą wodę do dzbanka, na którego dnie leżały dwie saszetki herbaty i rozsypany cukier. Odwróciłam się, Chloe mi się przyglądała.
 - Coś się stało, kochanie? - zapytałam, wolno poruszając ustami. Chloe pokiwała głową i pokazała gestem: "Gdzie idzie Mari". - Chloe, skarbie, Marie już tu nie będzie przychodzić.
 Zaszkliły jej się oczy, nie wiedziałam, że aż tak się do niej przywiązała.
 - Chloe, Marie była tylko opiekunką, znajdę ci nową, obiecuję.
"Ja chce Mari", pokazała. Widać czyni postępy w nauce migowego.
 - Chloe, znajdę ci lepszą opiekunkę, taką, która od ciebie tak szybko nie odejdzie. Zgadzasz się?
 Pokręciła przecząco głową. Przyklęknęłam przed nią i złapałam jej twarz w obie ręce.
 - Chloe, jesteś już dużą dziewczynką. Marie musiała sobie pójść, mówiłam ci, że tak w końcu się stanie. Nic nie trwa wiecznie.
 Znów pokręciła głową i wskazała na siebie i mnie.
 - No tak, my będziemy razem wiecznie, i aż do końca naszych dni, ale teraz proszę cię, Chloe, gdy znajdę nową opiekunkę, to ty musisz dać jej szansę.
 Chloe podniosła swoje małe rączki i przetarła oczy, płakała.
 - Oj, ale nie płacz. - przygarnęłam ją do siebie. Wtuliła się we mnie, mocno. Dawno mnie nie przytulała. Zawsze była taka krucha, jak porcelanowa lalka. Jej uczucia i odczucia też są bardzo kruche. Kocham ją.
 - Już, spokojnie, cii. - zaczęłam ją uspokajać. Nigdy nie byłam w tym dobra. Teraz łzy przestały jej lecieć, tylko co jakiś czas smarkała nosem. Zaprowadziłam ją do salonu. Usiadłam na kanapie i posadziłam sobie na kolanach. - Już w porządku?
 Zawsze muszę patrzeć jej w oczy, ona patrzy na moje usta. Pokiwała głową i spojrzała na mnie. Pocałowałam ją w czoło i znów przygarnęłam do siebie. Usłyszałam dzwonek do drzwi, wstałam. Chloe spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
 "Dzwonek", pokazałam. Pokiwała głową, ruszyłam do drzwi.
 - Dzień dobry? - powiedziałam, gdy zobaczyłam przybyszkę. Miała na sobie ciemnoszarą tunikę, jasne getry i czarne szpilki. Jej usta były pomalowane bezbarwnym błyszczykiem, a oczy emanowały ciepłem. Blond włosy spływały kaskadą po ramionach. Kojarzyłam ją skądś, na pewno nie z sąsiedztwa.
 - Dzień dobry, ja w sprawie tego ogłoszenia. - powiedziała i wyciągnęła z torebki kartkę, zgiętą na cztery części. Wyprostowała ją i pokazała mi moje ogłoszenie.
 - Nie myślałam, że ktoś tak szybko przyjdzie... Proszę, wejdź. - otworzyłam szerzej drzwi. Blondynka weszła, kazałam jej iść za mną i ruszyłam do salonu.
 - To jest moja córka, Chloe, by się nią opiekować będzie pani musiała umieć porozumiewać się językiem migowym. Zna go pani? - zapytałam.
 - Oczywiście. - powiedziała. - Ale nie mówmy do siebie per pani. Jestem Bea Margo West. - wyciągnęła do mnie dłoń, uścisnęłam ją.
 - Hermiona Jean Granger.
 - Znam cię, cały magiczny świat cię zna. W końcu jesteś przyjaciółką Harry'ego Pottera.
 - Ah tak, czyli ty też jesteś czarodziejką? No dobrze, to może przejdźmy do gabinetu. Chloe, zaraz wrócimy. - ostatnie zdanie powiedziałam wolno, by moja córka mogła mnie zrozumieć. Poszłyśmy z Beą do gabinetu mojego taty. Dawno tu nie byłam, ale przecież nie można wiecznie omijać tego pokoju. W powietrzu było czuć zapach kurzu, a na półkach piętrzyły się setki książek moich rodziców. To te książki czytałam, gdy byłam poza szkołą. W Hogwarcie to szkolna biblioteka była miejscem, z którego najczęściej korzystałam, w domu gabinet ojca był tym miejscem. Teraz znam te wszystkie książki, dużo razy je czytałam. Usiadłam za biurkiem.
 - Siadaj. - pokazałam krzesło naprzeciwko mojego. Bea posłusznie usiadła. - Nie musisz mieć żadnego wykształcenia, by opiekować się moją córką, jednak muszę cię poinformować o trzech bardzo istotnych sprawach. Po pierwsze: gdy mówisz do niej coś długiego, jakieś długie zdanie, lub coś opowiadasz, to mów wolno, nie pokazuj tego, bo ona od niedawna uczy się migowego. Po drugie: Chloe ma lęki nocne, dlatego musisz na nią uważać, często trudno ją wybudzić... Wiesz, co to są lęki nocne?
 Bea pokręciła przecząco głową.
 - Lęki nocne to zaburzenia snu. Mała miewa ataki, dlatego lepiej nie opowiadać jej żadnych strasznych opowieści, ani niczym nie denerwować. Może w nocy wstawać. Ma otwarte oczy, ale wciąż śpi. Rozumiesz, mniej więcej, o co chodzi?
 - To coś podobnego do lunatykowania, tak?
 - Prawie... Ataki trwają tak około kilku sekund do kilkunastu minut. Z tym różnie bywa. Gdy ma atak czasami wstaje, a czasami po prostu siada, i krzyczy. Źle reaguje na dotyk, więc uważaj przy budzeniu jej, bo może chcieć cię odepchnąć. Najlepiej, gdy ma atak, wziąć ją na ręce i lekko poklepać w policzki, powinna się obudzić, a jeśli to nie zadziała, to po prostu poczekaj aż jej przejdzie. To z grubsza tyle...
 - A po trzecie?
 - Po trzecie...? Ah tak. Nie mów przy niej niczego, co ma jakikolwiek związek z magią. Chloe ma nie wiedzieć, że istnieją czarodzieje, że sama jest czarodziejką. Staraj się przy niej nie używać magii. Nie wyciągaj przy niej różdżki, najlepiej w ogóle jej tu nie przynoś.
 - Jasne, postaram się nie zapomnieć. Od kiedy mogę zacząć?
 - Już od dzisiaj. - na twarz Bei wpłynął uśmiech.
 - Oh, niezmiernie się cieszę. Mam nadzieję, że będę się dogadywać z Chloe.
 - Tak, rzeczywiście, to bardzo ważna sprawa. Aha i jeszcze coś, wypłatę chcesz dostawać w czarodziejskich, czy mugolskich pieniądzach?
 - Czarodziejskich, jeśli można.
 - Oczywiście, to w takim razie będziesz dostawała pięć knutów za noc.
 - Dziękuję ci, Hermiono.
 - Ależ za co?
 - Za pracę.
 - Proszę bardzo, Bea.

Rozdział jako tako słaby. Mnie się nie podoba,
bo już mam w planach następne i tak w sumie, 
to nie wiem, co tu napisać. Już wiem, co zrobić
i jaka będzie kolej rzeczy, i dlatego też ten rozdział
tak marny. ;/
Przepraszam, że dodaję rozdziały z takim, a nie
innym odstępem czasowym, ale rozpoczynam 
gimnazjum i jestem na ostatnim roku w szkole 
muzycznej, więc mam trochę mało czasu na do-
dawanie tego wszystkiego. Ale kocham pisać, 
więc obiecuję Wam, iż ten blog zostanie skoń-
czony, choćby piekło miało zamarznąć, bo zosta-
wienie bloga jest moim zdaniem jak zbrodnia: nie
do wybaczenia.
Czekam na krytykę i nie krytykę w komentarzach. ;>
xoxo
Sakura
PS Zdjęcia Bei już dodane! Radzę zajrzeć na zakładkę "Bohaterowie"!
(dlaczego dodaję zdjęcia Bei, a Marie nie? Bo Bea będzie zamieszana w coś bardzo istotnego, co będzie też trudną zagadką dla Hermiony... niestety więcej nie mogę Wam powiedzieć. ;D)

9 komentarzy:

  1. Rozdział całkiem fajny :D Ciekawi mnie Bea, więc mam nadzieję, że już niebawem dowiem się o niej czegoś więcej. Niecierpliwie też czekam na pojawienie się Malfoya :D
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. A mnie się ten rozdział podoba. Dobrze pokazuje relację między Chloe, a Hermioną. Czekam na następny!
    Powodzenia w nowej szkole ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, bardzo mi się podoba :) Mnie również zaciekawiła Bea.
    Jeśli chodzi o mojego bloga, kolejny rozdział planuję jeszcze dziś napisać więc powinien być już po południu, zapraszam :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak jak wszystkich interesuje mnie Bea i kiedy pojawi się Malfoy. W sumie to nie wiem co jeszcze napisać... ,,genialny blog'', ,,świetnie piszesz'' już nie wystarcza.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hm, intrygujesz.
    Ciekawisz mnie co raz bardziej.
    Rozdział jak zwykle świetny.;p
    Pozdrawiam.
    la_tua_cantante_

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajne opowiadanie. Ciekawa historia. Z przyjemnością przeczytam kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  7. Ocho ! Wyczuwam zbliżenie na polu matka-córka ! Bosko !
    No i ciekawi mnie postać Bei :)
    No nic, lecę dalej !
    Pozdrawiam,
    Mad.

    OdpowiedzUsuń